środa, 29 lipca 2015

Manifest Polskości

Pamiętacie elementarz?
Ja pamiętam.
Chociaż nie pamiętam autora, nie pamiętam dokładnie całej treści, ale wiem, że mały Kubuś gdzieś na końcu Polski, gdzieś na końcu czasów, epok, na końcu komunizmu i wolnocści, uczył się czytać z elementarza.
Wrastał w polskość właśnie poprzez ten elementarz.

Nie było wtedy internetu, nie było smratfonów, instagramów, twittera a nawet facebooka.
Pobieraliśmy pierwsze lekcje polskośći z elementarza.

Wiadomo. Chyba każdy pamięta ten schemat.
Mama, tato, syn, córka i pies. Albo kot. Już nie pamiętam.

Ojciec nazywał się Tadeusz miał lat 50 i pracował pewnie w jakimś urzędzie.
Matka miała na imię Matka Polka, była koło 40 tki, zajmowała się domem, gotowała obiady, sprzątała i ładnie się uśmiechała.

Dwójka dzieci.
Piotrek i Lucynka.
Dzieciaczki chodziły do szkoły, potem wracały do domu, obiad już czekał, wszystko było takie fajne i miłe.
No jak w elementarzu.

Rodzice seksu nie uprawiali, problemy w świecie elementarza nie występowały, wszystko było zawieszone poza czasem, przestrzenią, zmartwieniami i problemami.

Jednak świat elementarza jest dobry gdy masz 7, 8 lat.
Gdy masz już lat 15 -najwyższy czas skonfrontować się z realnym światem, realnymi problemami, realnymi ludźmi i realnym krajem.

A to nie jest kurwa elementarz.
Oj nie.

W realnym świecie Mama puszcza się z panem hydraulikiem, ojciec chleje i bije nie dość, że Mamę, to jeszcze pana hydraulika.
Córka Lucynka ma 16 lat ale jest już po dwóch zabiegach usunięcia ciąży, a syn Piotruś to  najcześciej nekrofil i gdy Mama schodzi po tych wyidealizowanych schodkach, wyidealizowanego domku, w wyidealizowanym świecie elementarza, i nakrywa Piotrusia który realizuje swe niecne pasje, podśpiewującego sobie najnowszy przebój Iron Maiden, niewyraźnym angielskim i pyta go :
-Co ty pierdolisz Piotrusiu?
A Piotruś, nieco zdenerwowany faktem, że jego wyidealizowana, elementarzowa Mama, przerywa mu jego ulubione zajęcie, odpowiada, zresztą zgodnie ze stanem faktycznym:
-No jak to co? Zwłoki!


Tak, tak naprawdę wyglądają te idealne domy z elementarza.
Tak zapewne wygląda dom twojego sąsiada Mietka, dom twoje najlepszej koleżanki Anetki czy nawet dom pani Krystyny spod siódemki, taka starsza pani w berecie, na pewno kojarzysz-w przerwach między pielgrzymkami i słuchaniem radia Maryja, zajmuje siś szmuglowanie uchodźców z Libii na Lampeduzę.

To jest prawdziwe życie.
Nie kurwa elementarz!

Polskość to żywa materia a nie mity.
Polskość nie może opierać się na mitach, na mitologii.

Mamy trochę tych narodowych mitów, które trzeba obalić...
Mamy trochę tych narodowych mitów które tak naprawdę tylko nam szkodzą!

Ba!
One nie mają nic wspólnego z Polskością!

Usiłuję się wszczepić w nas nieprawdziwy obraz Polskości, nieprawdziwy obraz jedynie słusznej wizji Polskości.

Polak to tylko katolik. Do tego rzymski.
Rodzina to tylko Tadeusz i Lucyna.
W niedzielę rosół na obiad.
Na wigilię siano pod stołem.
Często -jedynie słuszne prawicowe poglądy.
Polak ma chodzić co niedzielę do Kościoła i klekąć przed obcą flagą, flagą Watykanu.
Watykanu, który zawsze nas zdradzi, opuści, zostawi bez pomocy.

Tymczasem może być inaczej!
Musi być inaczej!

To nie są nasze mity...
Rosół, msza, Lucyna i Taduesz, prawica, rzymski-katolicyzm...
To są mity całkowicie nam obce.

My nie musimy tworzyć nowej mitologii!
Wystarczy, że wrócimy do korzeni.
Wystarczy, że wrócimy do Rzeczpospolitej Obojga Narodów, że wrócimy do państa bez stosów, że wrócimy tam-skąd niegdyś wyszliśmy...

Że wrócimy...do normalności.
Do zwyczajności.
Nie do wielkich słów pod równie wielkim sztandarami łopoczącymi na wietrze!

My nie musimy budować nowej mitologii, nie musimy tworzyć jej od nowa...

My już mamy swoją mitologię.

I nie muszę tworzyć jej ja.

Zrobili to już moi przodkowie...
Setki lat wcześniej...

Zrobili to moi przodkowie Żydzi, luteranie, kalwiniści, ateiści...
Bo Polska nigdy nie była krajem li tylko katolickim!
To największa historyczna bujda.

W 1945 roku pierwszy raz w historii obudziliśmy się w tak jednorodnym kraju, li tylko katolików.
Wszyscy inni...zostali po prostu wyrżnięci.

Polska nigdy nie była tylko katolicka i nigdy taka nie będzie!
Polska była domem dla Żydów, ateistów, lueteran, husytów...
Dla białego Mietka ale i dla śniadego Hiszpana.
Dla Lucyny i Tadeusza ale i dla Piotrka i Cześka i dla Eweliny i Justyny...

Nasi przodkowie budowali nasz wspólny dom tak, by było w nim miejsce dla wszystkich, niezależnie od religii, jej braku, orientacji politycznej, seksualnej.

W Polsce jest miejsce i dla rzymskiego-katolika i dla ateisty...
I dla  Taduesza i Lucyny...
Ale też dla Piotrka i Wieśka...
I dla Malwiny i Karoliny...
Dla satanistów, buddystów, dzinistów...
Dla białych i czerwonych...
I dla czarnych a nawet dla zielonych, jeżeli gdzieś tam są i zechcą zamieszkać z nami, pod naszym dachem.

To nie są jakieś rewolucyjne tezy.
To nie jest jakieś pieprzone multi-kulti.
To jest Polskość.
Polskość czyli tolerancja, otwartość, szacunek dla inności, szacunek dla swobód obywatelskich.
Polskość to nie jest krzyczenie głupot na miejskich placach...

Polskość jest wtedy gdy stoisz w ciszy a obok przemawia twój największy wróg, a ty będziesz bronił tego, by miał prawo przemawiać w spokóju.
Polskość to nie rosół, schabowy i gorzkie żale...
Okej, to też.
Ale to coś znacznie więcej...
To wspólnota ludzi o różnych poglądach, o róznych sposobach patrzenia na świat.
Polskość to wspólnota ludzi róznych religii, postaw życiowych i sposobów na życie.


Czas skończyć z tym prymitywnym pieprzeniem, że jeżeli przypadek i cios zadany przez historię, sprawił, że w 1945 roku obudziliśmy się w skrwawionym kraju, gdzie wszyscy inni niż rzymscy-katolicy, zostali utopienie we krwi, to tak ma być już zawsze i serce Polski będzie biło w Watykanie czy w Częstochowie.

Tak nigdy nie było, nie jest i i nie będzie.

Serce Polski bije we mnie i w Tobie.
I w pijaku który mruczy coś przez sen...
I w bezdomnym...
I w geju...
I w lewaku i w prawaku...
I w uchodźcy z Czeczenii który mieszka z nami...
Serce Polski bije w syryjskim lekarzu, w gdańskiej lesbijce, w tarnobrzeskim sataniście, w zakopiańskim luteraninie, w opolskim ateiście.

I choćby wzięli taki wielki młotek i wbijali nam do głowy, że Polskość to rosół, msza, Watykan, schabowy i paszoł won wykrzyczane do innego...

Choćby próbowali Polskość niszczyć, burzyć, demontować...
To się nie uda....
To się nie uda bo udać się nie może...

Dla wszystkich starczy miejsca, tu na ziemi między Odrą i Nysą, między Zakopanem a Szczecinem.
Dla wszystkich starczy miejsca, tu na ziemi.
Tej ziemi.

Zakończę cytatem z samego siebie...
Wiem, wypadałoby zacytować kogoś innego, lecz niestety ciągle muszę cytować sam siebie...


Miałem mare, że pewnego dnia ten naród powstanie z kolan.

Że przestanie żyć, według nakazów, zakazów, przykazań. Tego, co ktoś powiedział czy napisał dwa,trzy cztery tysiące lat temu-czy wczoraj.


Przestanie ufać, a zacznie sprawdzać.
Przestanie wierzyć, a zacznie wątpić.
Przestanie wiedzieć, umiłuje niewiedzę i wątpliwości.

Miałem mare, że pewnego dnia ten naród powstanie z kolan...

Kiedyś...

Może już nawet jutro...

Ten naród podniesie się. Ten naród zacznie samodzielnie myśleć..."

Taką marę miałem kiedyś....
I nadal ją mam.


I  nikt nigdy nie zabroni mi śnić, marzyć...

To nie są jakieś wielkie sny, patetyczne marzenia...

To najzwyklejszy sen...

O normalności.
A normalność jest tylko wtedy gdy czymś się od siebie różnimy.

W innym wypadku, gdy 40 milionów ludzi jest takich samych, gdy wszyscy wyglądają tak samo, wierzą w to samo, w niedziele jedzą rosół i nawet myślą tak samo...
To nie jest normalność...
To jest koszmar!

Polskość to różnorodność...
Myśli, czynów, dążeń, marzeń, pragnień, wiar i niewiar, rodzin i partnerskich związków, wysokich i niskich, chudych i grubych, głupich i mądrych...

Polskość...to różnorodność.
W bryle czarnej ziemi...
Zaklęta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz