Kobiety i mężczyźni trochę się od siebie różnią.
Główna dyferencja jest taka, że mężczyzna nie musi siadać by się wysiusiać.
Może, ale nie musi.
Reszta to didaskalia!
Zapraszam Państwa do świata starych panien, starych kawalerów i starych, brudnych kawalerek!
Wiecie Państwo, że mieszkanie starego kawalera zawsze poznać po zapachu?
Tak, urynacja na stojąca ma pewne minusy.
Główna dyferencja jest taka, że mężczyzna nie musi siadać by się wysiusiać.
Może, ale nie musi.
Reszta to didaskalia!
Zapraszam Państwa do świata starych panien, starych kawalerów i starych, brudnych kawalerek!
Wiecie Państwo, że mieszkanie starego kawalera zawsze poznać po zapachu?
Tak, urynacja na stojąca ma pewne minusy.
I o ile mężczyzna zamężny, mężczyzna będący w związku, takim, siakim czy owakim, wolnym, niewolnym-whatever-ma nad swoją deską klozetową imperatyw moralny w postaci pani, która zawsze dopilnuje by łazienka była czysta i schludna, o tyle facet samotny wobec bezkresu wszechświata, sedesu i łazienkowych kafelek, ma ową czystość w głębokim poważaniu.
Tu kończą się minusy starych kawalerów, a zaczynają się plusy.
Stary kawaler generalnie nic nie musi.
Jest sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem.
Nie musi wynosić śmieci, myć okien, sprzątać.
Właśnie...Sprzątanie...
Żyje jeszcze pan Mieczysław z Białki Tatrzańskiej, który w głębokim dzieciństwie przechodził koło kogoś, który znał kogoś, który znał czyjegoś kolegę, który znał dziadka siostry, kolegi, cioci, która z kolei ciocia, 50 lat temu, siedziała w autobusie koło kogoś, który znał siostrę szwagra, który miał dziadka, który jeszcze w carskiej armii, znał kogoś, którego praprapadziadek, służył u boku Tadeusza Kościuszki w Powstaniu i ów prapraprapradziadek, gdy był jeszcze młody, znał ciocię stryjka, która w dzieciństwie przyjaźniła się z siostrą koleżanki, której pradziadek rozmawiał kiedyś z bratem wujka, kolegi, ojca, który znał kiedyś człowieka, który-co prawda nie osobiście- ale przez siostrę cioci od strony matki, znał człowieka, który był w mieszkaniu starego kawalera i było ono posprzątane.
Przypadek miał miejsce w 1610 roku.
To jedyny potwierdzony historycznie przypadek gdy stary kawaler miał posprzątane w mieszkaniu.
Damy mają odwrotnie, nie tylko w galotach, że się tak po krakowsku wyrażę, ale i w mieszkaniach.
Kobietki są z reguły czyste, schludne i z wigilijnym zniczem można szukać pani, która ma w mieszkaniu syf inny niż ten w postaci krost na twarzy.
Ale tu kończą się te miłe części felietonu dla pań i nasz felietonowy stateczek wpływa właśnie na meandry rzeki już nieco mniej dla dam urocze
Psychika.
Niestety musimy sobie powiedzieć to jasno i otwarcie-staropanieństwo dość mocno wpływa na psychikę, czy mówiąc nieco wulgarnie, jednakowoż wciąż uroczo, staropanieństwo w czaszce robi ciamajdan.
I nie chodzi tu tylko o sformalizowane małżeństwa, nie. Mam na myśli każdy związek, czy ten dłuższy, czy krótszy, formalny, nieformalny-jakikolwiek.
Kobieta niepodlewana więdnie i bynajmniej nie mówimy tu o wymianie płynów ustrojowych i strywializowaniu związków międzyludzkich do li tylko inkrustowania kobiecych ciał w białe mleczko, bynajmniej nie zagęszczone, w którym hożo i ochoczo wiją się przesympatyczne istotki zwane plemniczkami-nie.
Mówimy ogólnie o związkach, o potrzebie bliskości, potrzebie bycia dla kogoś, bycia po coś, bycia komuś, do czegoś, potrzebnym.
Mężczyzna sobie poradzi!
Psychicznie, fizycznie.
Kobieta zwiędnie.
Może nie od razu, może nie za miesiąc, może nie za rok, ale kiedyś na pewno.
Stopniowo proces więdnięcia będzie przybierał na sile....i niechybnie z wesołej, miłej, radosnej, łasej na świat i życie, damy, kobieta przepoczwarza się w kaktus.
Tak, kaktus.
Taki z kolcami.
Czeka to większość starych, niekochanych białogłów.
Stają się takimi kaktusikami życiowymi.
Tetryczeją, niepowodzenia życiowe stają się na tyle dotkliwe, że tworzy się u owej niekochanej damy cały system kolców, którymi kłuje i mocno rani całe swoje otoczenie.
Powiem Państwu szczerze-zawsze poznam kobietę niekochaną, kobietę niepodlewaną od lat.
Okej, czasem jakiś amant może spontanicznie podlać ową białogłowę i na chwilę ów proces kaktusenia wstrzymać, ale to potem zawsze wraca...
Gdy kobiecie już raz wyrosną kolce, to święty Boże nie pomoże...
Możesz podlewać, możesz pryskać, możesz zabierać na żyzne stoki Registanu czy urodzajne pola Batumi, kolce u owej damy nie zanikną!
Zresztą z kobietą jest jak z-evide mła-ogórkiem kiszonym.
Ze świeżego ogórka zrobisz kiszony.
Z kiszonego, świeżego już nie bardzo...
Tymczasem wpłyńmy na zatoki męskiej, starokawalerskiej psychiki i zacumujmy tam nasz felietonistyczny bryg.
Mężczyzna, facet ma zupełnie inną psychikę.
Wytrzyma więcej!
Owszem, są przypadki totalnego zdziwaczenie u tzw.starych kawalerów, u mężczyzn niekochanych, którzy lata, czy nawet dziesiątki lat nie tworzą związków i wiodą samotnicze życie.
Zdarza się.
Ostatnio nawet czytałem o przypadku gdy pan terroryzował blok puszczając w dzień i w nocy wilcze wycie na cały regulator. Może się zdarzyć, zgoda.
Zresztą takie przypadki mogą się zdarzyć i u ojców rodzin i u żon, kobiet kochanym najczulej, ale to jednak pewne wyjątki od reguły.
Natomiast niekochany mężczyzna, kawaler, niekoniecznie stary ale i takoż, z reguły radzi sobie i psychicznie i fizycznie, z materią życia.
Często wręcz sprzyja to artystycznym duszom i tak narodziło się wielu genialnych artystów, którzy gdyby czas swój mieli dzielić między drylowanie czereśni, mycie okien i opiekę nad dziećmi, ogrodem i wzwodem, nigdy nie osiągnęli by w sztuce takiej maestrii i geniuszu.
Ale i zwykły facet, zwykły Janusz, nie żaden pan Chagall czy Amadeusz Mozart, też dadzą sobie radę na damskim bezrybiu.
W końcu są tak wspaniałe wynalazki jak ręce...
W końcu żył taki geniusz jak Lech W., który wymyśli cudowną rzecz zwaną internetem, a tam pań na tony, pęczki, do wyboru, koloru i o każdym rozmiarze biustu...
W końcu żył kiedyś taki pan zwany Pitagorasem, który wymyślił algebrę.
Ręce+internet+wyobraźnia+uważaj by nie ochlapać ekranu=stary kawaler poradzi sobie bez damy.
A nawet i bez tej diabelskiej czynności, zwanej z grecka ipsacją, mężczyzna nieżyjący w stałym związku zawsze znajdzie sobie panie dochodzące, czy też nawet dojeżdżające, by wspólnie...dojść.
Kobieca psychika jest inna.
Kobieca psychika potrzebuje pewnej stałości, pewnej ogrodniczej pewności.
No, excuse moi, kobieta jest jak pomidor, pozbawiona ogrodnika który będzie o nią dbał, regularnie i czule podlewał, szeptał miłe słówka i nawoził czułością oraz szczerą atencją, zwiędnie, uschnie.
Owszem-przetrwa trochę nawożona przez różnych, cynicznych, szarlatanów ogrodnictwa, takich co to chcą już pomidorka, a o samo dojrzenia owocu troszczyć się nie raczą.
Jednak to tylko na krótką metę.
Potem i tak wyrosną jej kolce i przepoczwarzy się w kaktusik!
Wpłyńmy już na zatokę zwaną zakończeniem i zarzućmy cumę naszej felietonistycznej łajby na puencie.
Są rzeczy na świecie, które nie śniły się nawet endokrynologom i tą rzeczą jest właśnie dodatkowy gruczoł u każdej damy-gruczoł niekochania.
U niekochanej kobiety zaczyna wydzielać się jad, zaczyna się sączyć toksyna braku atencji i miłości.
Facet to przetrzyma, facet jest jak trzeci list świętego Pawła do Koryntian-da sobie radę gdy nikt nie wie o jego istnieniu.
Kobieta zwiędnie, zamieni się w kaktusik by ostatecznie sczeznąć na bezmiłosnej glebie.
I jakie jest na to lekarstwo?
Miłość, drodzy Państwo...
Miłość!
Jak śpiewała nieodżałowana Marta Mirska-Besame mucho!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz