Jestem ateistą, wręcz antyteistą, więc w dzisiejszym felietonie przejadę się walcem po własnej grupie społecznej.
Ale właśnie-czy bycie ateistą powoduje przynależność do jakiejś zbiorowości? Nie sądzę.
Bycie ateistą to li tylko odrzucenie wiary w Boga/Bogów.
Nie wiąże się z niczym więcej i ludzi odrzucających wiarę w Boga/Bogów łączy ze sobą mniej więcej tyle co ludzi nie lubiących flaczków, ludzi lubiących ruskie pierogi, zwolenników upałów czy osoby które nie lubią Legii Warszawa.
Jest to zbyt wąski zakres poglądów by próbować na siłę szukać jedności, by brać igłę, nitkę i próbować szyć jakiś wspólny kaftanik łączący nas-ateistów.
Właśnie, kaftanik...
Czasami mam wrażenie, że dla części polskich ateistów kaftanik to wcale nie taka zła sprawa i bynajmniej nie mam tu na myśli ciepłego, wełnianego kaftanika od cioci Elwiry, lecz myślę raczej o białych kaftanikach przynależnych do miejsc w których próżno by szukać klamek...
Zapnijcie Państwo pasy, kto jest w kaftanie-niech go ściągnie; rolnik niech odejdzie od pługa, Ziemia niech zatrzyma swoje obroty, a ruch jednostajnie przyspieszony ma natychmiast zwolnić-zaczynamy nowy felieton!
Zastanawiam się często co łączy mnie z innymi ateistami.
I nieodparcie przychodzi mi do głowy jedna myśl, jedno słowo. Nic.
Mało tego, że nic.
Polscy ateiści najzwyczajniej w świecie mnie wkurzają, a jako że Świat według Brągiela to blog tylko dla dorosłych i by nań wejść musisz mieć 18 lat, mogę tu mówić ostro i dosadnie, co niniejszym uczynię-Polscy ateiści mnie niemiłosiernie wkurwiają!
Zresztą znacie Państwo te gadki...
Każdy ksiądz to pedofil...
Kościół wymordował sto miliardów czarownic...
Kościół wymordował Indian, Aborygenów, Wikingów a nawet przyjaciół Ludwiczka oraz krewnych i znajomych Prosiaczka...
Nie czarujmy się-polski ateizm jest mniej więcej na takim poziomie.
Pieczyński, czarownice na miotle, Tarot, biofotony, pierdolenie o księżach pedofilach, no generalnie zło wymyślił Kościół Katolicki, a po zlikwidowaniu tego złego katolickiego kościoła na Ziemi zapanuje pokój, wieczna szczęśliwość, a baranek obok lwiątka siedzieć będą i wzajem ucztować przy koniaczku i ośmiorniczkach.
Sporo moherowym ateistów myśli właśnie w tym stylu, zaryzykowałbym nawet tezę, że większość.
I tu mam dla każdego moherowego ateisty pewną niespodziankę-tak nie będzie!
Ba, a nawet bach!
Historia zna już takie przypadki gdy konkretne kraje całkowicie wyeliminowały religie z życia społecznego.
Był to czas szczęśliwości, radości i czasów wspólnych uczt baranków z lwiątek?
O kurwa...Nie!
Wystarczy spojrzeć na ZSRR czy chociażby na Albanię Envera Hodży, która była najbardziej ateistycznym krajem w historii planeta Ziemia.
Całkowite wyeliminowanie religii skończyło się niesamowitą rzezią, krew lała się strumieniami, ludobójstwo goniło ludobójstwo, a człowiek pozbawiony tej złej religii wcale nie stał się lepszy, jak pisali Oświeceniowi filozofowie w rodzaju Woltaira, a wręcz wyciągneło to z dna człowieczeństwa wszystkie najgorsze cechy, które mimo wszystko, może w nieudolny sposób, może nie zawsze tak jak powinna, ale jednak maskowała religia.
Nie chcę tu zboczyć w uliczkę apologii religii, w laurkę dla Kościoła, kościołów, w apoteozę wiary. Nie.
Tym niemniej społeczeństwo w swojej masie potrzebuje sacrum.
I nikt normalny, żaden logicznie myślący ateista nie będzie temu przeczył, nie będzie walczył z tą najpierwszą potrzebą w człowieku-potrzebą sensu, potrzebą czegoś więcej, potrzebą nadprzyrodzoności.
Żaden normalny ateista nie będzie z tym walczył...No chyba że moherowy ateista.
Właśnie, moherowy ateista.
Nie ma berecika na główce, ma berecik w główce!
Zasklepiony w swoim fanatyzmie, oślepiony w swoim klapkooczyzmie, uszy jego zatkane i głuche na wszelkie argumenty a w ręku miecz, który często jest klawiaturą komputera czy smartfona.
Moherowy ateista musi nawracać, musi powiedzieć każdemu, że tylko jego droga życiowa i jego sposób myślenia jest jedynym słusznym.
Co zresztą nic dziwnego, bo gdyby było inaczej nie byłby ateistą moherowym, tylko po prostu ateistą explicite.
Spotykam ich codziennie.
Moherowy berecik ateizmu wyczuwam już po dwóch zdaniach na fejsie i twiterze!
Nawet gdy dyskurs toczy się np. o wyborach parlamentarnych w Mozambiku, polski moherowy ateista upcha tam argumenty o księżach pedofilach, złym Rydzyku, księżach gwałcących gosposie i złym wpływie celibatu na mózg...Tak-w dyskusji o wyborach w Mozambiku!
Zresztą typowy moherowy ateista żyć nie może bez Kościoła i jest to jakiś obsesyjno-kompulsywny związek zahaczający dość mocno o sale w którym ktoś przezornie wymontował klameczki.
Moherowy ateista dość często używa ataku na Kościół jako interpunktorów w zdaniu.
-No witam panie Mietku! Co pan sądzi o poezji Herberta?
-Witam-zła sekta Rydzyka niszczy nasz kraj-osobiście-te pedofilne pedofile w sutannach to zło-nie czytałem żadnego wiersza-ile to pieniędzy idzie na tych darmozjadów-Herberta-ale sądzę, że to wina Kościoła!
Bardzo często tak właśnie wygląda dyskusja z moherowym ateistą.
Jak ten człowiek z kawału o gołej babie...Widzi gołą babę wszędzie!
I okej, gdyby moherowy ateista widział wszędzie gołą babę, byłoby to nawet fajne, miłe, zbawienne i jakże słuszne, a nawet mogłoby się przyczynić do zwiększenia dzietności w Polsce, bo skoro już rzeczoną babę widzi, to całkiem możliwe, że rzeczony moherowy ateistą, połechta rzeczoną babę, wcale nie rzeczonym, ale zwykłym mieczem wiecznych aporii po babinej pochwie i wtedy moherowy ateizm miałby jakieś plusy a wręcz działałby prodemograficznie.
Niestety jest inaczej, a będzie jeszcze gorzej.
Moherowy ateista będzie pierdolił, pierdolił, pierdolił...a rodziny od tego nie powiększy...
Nie mam tu jakichś krzepiących wniosków.
Moherowy ateizm będzie coraz silniejszy, będzie zawłaszczał coraz większe obszary dyskursu publicznego.
Jeden moherowy ateista będzie zarażał drugiego...
Będzie coraz więcej Pieczyńskich, czarownic na miotłach będących ewokacją wiecznej erekcji i tym podobnych kocopołów, a coraz mniej rzeczowych argumentów i filozoficznych traktatów.
Tak, wiem. Większość ateistów nigdy nie będzie czytała filozofów, nie będzie zagłębiała się w dzieła Wittgensteina czy Ciorana. To naturalne.
Większość ateistów nigdy nie zainteresuje się pojęciami w rodzaju solipsyzm, noeza i nie będzie zgłębiało zagadnień presokratejskiej szkoły milezyjskiej Anaksymenesa z Miletu, tylko będzie ubierać swój moherowy berecik ateizmu i kuć te pięć argumentów na krzyż aż do usranej śmierci.
Większość moherowych ateistów nie ma nawet potrzeby rafinowania większej ilości argumentacyjnej benzyny, te kilka argumentów na krzyż w rodzaju źli księża, zły Rydzyk, pasibrzuchy w sutannach żerujący na zdrowej tkance naszego społeczeństwa, w zupełności wystarczy by robić dym.
I niestety jestem nieomal pewny, że ten właśnie dym zaczadzi dyskurs publiczny w Polsce na wiele następnych lat.
Coraz więcej będzie dymu, a coraz mniej osób którym będzie się chciało krzesać logiczne argumenty.
Coraz więcej będzie pieprzenia, coraz mniej myślenia...
A i tak dzieci z tego nie będzie!
A i tak dzieci z tego nie będzie!
O, idzie właśnie jakiś moherowy ateista.
-Witam panie Stefanie, jak zdrówko?
-Pieprzony Rydzyk, znaczy Dzień Dobry. A boli mnie-ta sekta watykańska cholerna-znaczy głowa.
-O czym dzisiaj porozmawiamy, szanowny panie Stefanie?
-O tym-pedofile w sutannie gwałcą czarownice na miotłach w każdym przedszkolu-jak Kościół mordował Starożytnych Inków w Egipcie!
-Nieeee....
Nieeee....
I jeszcze raz...
Nie!
Boże chroń mnie przed moherowym ateistami, z wierzącymi poradzę sobie sam.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz