wtorek, 16 lutego 2016

Polskie obozy zagłady

Polskie obozy zagłady istnieją.

Możesz mówić, nie!
Możesz zaklinać rzeczywistość, wyklinać, przeklinać, ale od prawdy nie uciekniesz.
Prawda jest jak pijana zakonnica w ciąży na starym radzieckim rowerze-choćbyś nie wiem jak bardzo przed nią uciekał to i tak właśnie ty będziesz musiał odebrać ten poród!
Prawda jest brutalna jak słowa szeptane pod gwiazdami a jednocześnie piękna jak stos niemowlęcych napletków rzuconych w kąt przez niedowidzącego mohela, które spoglądają ci właśnie w oczy i mówią-Jesteśmy stosem niemowlęcych napletków z felietonu Brągiela, co prawda nie wiemy dlaczego niby jesteśmy takie piękne i co w ogóle robimy w tym pieprzonym felietonie, ale Brągiel kazał nam się ładnie uśmiechać i w ogóle być miłe, więc pucio-pucio, miziu-miziu, popatrz jak się uśmiechamy, popatrz jak się nam śmieją nasze napletkowe oczęta!
Prawda jest jak najbardziej wyszukana metafora, którą sam sobie wyszukaj, bo czy ja zawsze muszę bawić się za ciebie w jakieś Bóg wie jakie metafory? Masz ręce, masz wykrywacz metafor? To bierz w łapy szpadel i kop w glebie wszechczasu, kop, kop, kop, aż wykopiesz jakąś najdorodniejszą, świeżutką, pachnącą metaforkę i wstaw ją tu sobie, leniuszku!

No i jak, pączusiu?
Wykopałeś jakąś świeżutką metaforkę?
O, no co ja widzę, pełen szacun!
Ale świeżutka i pachnąca, ależ jej się śmieją oczka, jest taka piękna, dziewicza, niewinna jak rodnia pani Władysławy, która oparła właśnie swój udręczony żywot o bramkę poboru opłat na autostradzie A4 i spija właśnie delikatne krople bezsensu z niedomytego Grunwaldu pana Zdzisia, malarza pokojowego, zresztą strasznego partacza.
Ale przejdźmy już do rzeczy bo jak mawiali starożytni Rzymianie,,Ad rem, dziwko!"

W każdym polskim mieście, w każdej, nawet najbardziej zapyziałej mieścinie, a czasami nawet i w wioseczce, funkcjonuje Polski Obóz Zagłady.

Sam przeszedłem przez niejeden taki obóz!
Mój numer obozowy?

W podstawówce-trzy, w liceum 4 a na wszelakich uniwersytetach, akademiach, sremiach, nie było już numerków tylko takie małe prostokąty zwane indeksami.

Tak, to są Polskie Obozy Zagłady.
Nic innego!

Zagłady intelektu.
Zagłady inteligencji.
Zagłady zainteresowań.
Zagłady indywidualności.
Zagłady talentu.

Byłem przetrzymywany w Polskim Obozie zagłady 8 lat.
Potem następne cztery.

I wiecie co?

Ocalałem, prowadzony na rzeź...

Ocalał mój talent, ocalało moje cięte pióro, ocalała moja miłość do słowa.

Ale ileż dziecięcych talentów zostało bestialsko zamordowanych.
Ileż dzieci weszło do Polskich Obozów Zagłady mając wielkie talenty, wielkie możliwości, wielkie perspektywy a wyszło przemielone przez wielką maszynkę mielmywszystkichjednako i skończyło jako ten przeciętniak który wie nic o wszystkim.

Trochę o fizyce, trochę o matematyce, trochę o biologii, trochę o chemii, trochę umie pisać, trochę umie czytać, trochę umie angielski, trochę umie liczyć...w efekcie gówno umie!

Świat jest tak przebogaty, tak wielki, ta skomplikowany, że albo wiesz wszystko o niczym albo nic o wszystkim!

Polskie szkoły uczą niczego o wszystkim i takie dziecko które przemielą Polskie Obozy Zagłady, nadaje się...do niczego.

Miast kształcić w jednym kierunku, szlifować diamenty, rozwijać talenta...Polskie Obozy Zagłady, zwane polskimi szkołami niszczą nieomal każdy dziecięcy talent!

Wyobraźcie sobie, że ja musiałem wbijać sobie do głowy fizyczne czy chemiczne regułki, matematyczne wzory; musiałem uczyć się cyklu rozrodczego pierdolonego pantofelka i poświęcić na to najlepsze lata mojego życia.
I wiecie co z tego pamiętam? Gówno.
Wiecie do czego przydała mi się znajomośc cyklu rozrodczego pantofelka, wzoru na sinus czy miejsc rozrodu pingwina cesarskiego? Do niczego!

Moja edukacja to najbardziej bezsensownie stracony czas w moim życiu.
Twoja zapewne też.
Twojego dziecka takoż.

Tu się nigdy  nic nie zmieni, nawet gdy prawnie zakaże sie używania nazwy Polskie Obozy Zagłady w odniesieniu do polskich szkół.

Dalej każdy polski diamencik będzie tarzany w błocie, zamiast szlifowany.
Każde genialne polskie dziecko, każda perełka literacka, będzie rzucana między wieprze matematyki i fizyki.

I odwrotnie-każdy diament matematyczny, każda matematyczna perełka utonie w Sienkiewiczach, Kochanowskich, zdziadzieje w Dziadach.


O kurwa jak mnie to boli!
Nic mnie tak w Polsce nie boli bardziej niż to, że nasze genialne dzieci są przepuszczane przez machinę zagłady ich talentu, Polskie Obozy Zagłady-podstawówki, gimnazja, licea.

Przetrwają naprawdę tylko wybitne jednostki.
Takie które pójdą przeciw rodzicom, przeciw nauczycielom, przeciw arywistom polskiego systemu szkolnictwa.

Okej, ja ocalałem, mój talent literacki ocalał, chociaż robiono wszystko by ukrzyżować go tangensami, wzorami na obwód okręgu i utopić w chemicznych wzorach czy fizycznych regułach.

Ale ileż diamencików utopiono w bagnie polskiej oświaty...
Ileż polskich diamencików przepuszczono przez tą pieprzoną maszynkę do robienia ze wszystkich kretynów, zwaną polskimi szkołami...


Wiecie co-gdy będę miał dzieci wpoję im najważniejszą zasadę...
Olej szkołę!
Olej nauczycieli!
Ucz się tylko tego co cię interesuje, co jest twoją pasją!

A jeżeli pani w szkole stwierdzi, że musisz-mój wyimaginowany synu-wiedzieć jaki jest cotangens kwadratu czy ile jest pierwiastek z trójkąta, to pójdę do tej pani i porozmawiam z nią osobiście!

Ucz się-mój wyimaginowany synu-tylko tego co cię interesuje, szlifuj swój talent, nie rzucaj swego literackiego, poetyckiego(bo na pewno taki będziesz mieć, będziesz w końcu moim dzieckiem między wieprze cotangensów, rozrodu pantofelka i lewych dopływów Wisły!

Ja miałem pod górkę do szkoły, oj jak bardzo!
Miałem do szkoły bardziej pod górkę niż pewna piękna pani z Gorlic która już w liceum pisała piękne wiersze, bo mieszkałem w ogrodzie szkolnym.
Zresztą nawet teraz piszę ten felieton mając za oknem jedną z filii Polskich Obozów Zagłady, Liceum Ogólnokształcące w pewnym polskim miasteczku.

Tak, w tym właśnie liceum ogólnokształcącym omal nie zgładzono mojego talentu, omal nie zostałem zgładzony jako Brągiel, literat i poeta...

Omal...

Mam trzydzieści pięc lat.
Ocalałem prowadzony na rzeź mojego talentu...

Mi się udało.
Ja przetrwałem.

Płaczę nad wami, tymi narodzony i tymi jeszcze nierodzonymi, którzy traficie do Polskich Obozów Zagłady i nie przetrwacie.
Bo nie dacie rady, bo sie ugniecie przed nauczielami, rodzicami którzy chcą z was zrobić wielofunkcyjne paprotki do wchłaniania wiedzy na każdy możliwy temat i w efekcie zwiędniecie jeszcze przed opuszczeniem murów obozu zagłady.

Płaczę nad każdym zmarnowanym polskim talentem, nad każdą perłą utopioną w bagnie polskiego systemu edukacji.

I chociaż wiem, że szanse są nikłe...
Szanse by cokolwiek zmienić są znikome i już teraz jest nawet obowiązkowa matura z matematyki nawet dla humanistów!(mordercy!)
I chociaż wiem, że ciężko będzie cokolwiek zmienić, że polskie talenty nadal będą mordowane...
To jednak krzyknę z odmętów mych trzewi...
Nie zabijajcie nas!
Odczepcie się od naszych dzieci!

Mam 35 lat...
Ocalałem, prowadzony na rzeź mojego talentu...


Słowniczek trudniejszych terminów:
Mohel-osoba dokonująca obrzezania w Judaizmie.

Arywista-osoba dążąca do władzy i stanowisk, karierowicz

Polski nauczyciel-osoba która ma za zadanie zniszczyć talent u dziecka

Brągiel-ten miły i szalenie przystojny pan który napisał ten felieton.

Gorlice-wieś w okolicach Krakowa w której do miejscowego liceum chodziła pewna piękna pani

Cotangens-nie wiem i nie chcę wiedzieć!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz