środa, 10 lutego 2016

Żyję w tym kraju 35 lat i jestem normalny

W Polsce wszystko stoi na głowie.
Stało, stoi i stać będzie.
To się nigdy nie zmieni!

Jak powiedział marszałek Piłsudski w 1926 roku, więc w roku przewrotu majowego gdy stary Naczelnik mocno kopnął Polskę w dupę by zmienić jej pozycję horyzontalną ,,Tylko dzięki zaiste niepojętej, a tak wielkiej i niezbadanej litości boskiej, ludzie w tym kraju nie na czworakach chodzą, a na dwóch nogach, udając człowieka"

Nie udało się Naczelnikowi Piłsudskiemu-nie uda się mi, tobie, naszym dzieciom i naszym wnukom.
Nie mam co do tego złudzeń!
Tak będzie zawsze...
Czasem będą podejmowane próby by Naród przybrał nieco inną pozycję, by Naród zaczął chodzić na nogach, jak wszystkie inne cywilizowane Narody lecz zawsze kończy się tak samo...lądujemy na dupie!


Z tymi tytułowymi 35 latami życia w Polsce nieco przesadziłem.
Żyłem też w wielu innych krajach i uzbierałoby się 10 lat poza granicami kraju, więc co nieco nagiąłem fakty do rzeczywistości.
Wiele razy z Polski wyjeżdzałem i wiele razy do niej wracałem.
Wiele razy wyjeżdzałem z Polski po raz ostatni i wiele raz do niej wracałem po raz ostatni.

Jak to napisał Piotr Klatt-Polska jest jak heroina!
Coś w tym jest...
Ba! Źle to ująłem. Nie coś w tym jest-w tym jest wszystko!

Ile razy chciałem skończyć z Polską, zachłysnąć się łapczywie brudnym polskim powietrzem i już nigdy tu nie wracać.
I zawsze wracałem...


Jest coś w tej przeklętej Ziemi między brudnym, zasyfiałym Bałtykiem a śmierdzącym oscypkiem i smogiem Zakopanem...
Jest coś na tyle uzależniającego, ze gdy raz spróbujesz Polski nigdy się od niej nie uwolnisz!


Okej...Możesz uciekać, możesz spierdolić do Australii, na Fidżi, Vanuatu czy do Kanady lecz Polska dopadnie cię nawet na australijskiej plaży i użądli cię w dupę w najmniej spodziewanym momencie.

Ja już nawet nie uciekam bo im bardziej uciekam tym Polska mnie bardziej goni, im bardziej chce jej mieć mniej w sobie, tym mam jej w sobie więcej, im jestem dalej, tym jestem bliżej, im bardziej mnie tu nie ma, tym bardziej tu jestem...
Jak w pierdolonym Kubusiu Puchatku!
Myślę, że nawet gdybym uciekł na pierdoloną stację kosmiczną Mir to i tak dopadnie mnie tam Polska i w jebanej pustce kosmicznej usłyszę polonez As-dur op.53 Fryderyka Chopina.

Bo tak naprawdę Polska nie jest lokalizacją geograficzną, jebaną kupą kamieni przesuwaną cyrklami historii to tu to tam, tylko masz ją w sercu!
A od własnego serca nie uciekniesz...
No okej-możesz próbować przeszczepić sobie inne, czasami może nawet taki przeszczep się uda, trochę pożyjesz z innym sercem ale ostatecznie i tak wszystko się spierdoli i pewnego dnia obudzisz się z myślą, że coś tu jest kurwa nie tak w najostateczniejszym tego słowa znaczeniu, bo nie może być bardziej nie tak gdy twoje własne serce jest dla ciebie ciałem obcym!

Wiele razy zastanawiałem się o co w tym wszystkim chodzi.
O co chodzi w Polsce?

No niby kurwa o co?

Ludzie są dla siebie niemili, każdy chce cię zrobić w chuja, oszukać a jak nie oszukać to przynajmniej obśmiać, wydrwić, poniżyć.
Obrócisz się i już przyjaciel zaczyna cię obgadywać...

Idziesz ulicą i stara babcia z krzyżykiem na szyi patrzy na ciebie tak jakbyś wymordował jej całą rodzinę, a ty nawet masz wyrzuty sumienia gdy zabijesz komara...

Idziesz ulicą i spotykasz tych do bólu smutnych ludzi, do usrania nieszczęśliwe twarze, jakby kazda pierdolona polska twarz miała na sobie wypisanie-jestem kurwa nieszczęśliwy!

A przecież może być inaczej i inaczej jest.
Przejdź się ulicą Londyny, Nowego Jorku czy chociażby czeskiej Pragi.
Tam jest zupełnie inaczej.
Ludzie są dla siebie mili, uśmiechnięci, facet nie wydrzę się na ciebie jak kapo w obozie koncentracyjnym gdy przypadkowo potrącisz go wózkiem w supermarkecie, tylko się do ciebie uśmiechnie.

Tak kurwa-uśmiechnie!

Żyjąc w Polsce mam nieustające wrażenie, że ja jednak chyba nie jestem taki spokojny, miły a jestem jakimś pieprzonym masowym mordercą, jakimś Breivikiem, bo nawet gdy wchodze do pierdolonej Zabki by kupić doładowanie do telefonu, pani patrzy na mnie jak na mordercę jej ojca!

Zresztą tak jest wszędzie, nie tylko w Żabce.
Typowe spojrzenie Polaków mówi-dlaczego zabiłeś mojego ojca!

A ja nigdy w życiu nikogo nie zabiłem, a zwłaszcza twojego ojca!(mimo, że to pewnie straszny chuj i pijaczyna)


I z tego powodu, jak i z tysiaca innych powodów, wiecznie uciekam z Polski.

I jeszcze wieczniej do niej wracam!

I wiecie co?
Gdy jestem zagranicą...

Tęsknie do każdej kropli absurdu spadającej z polskiego nieba!
Brakuje mi każdego atomu bezsensu wibrującego w polskim powietrzu.
Brakuje mi tego brudu, syfu, gnoju, wiecznej wojny wszystkich ze wszystkimi, tego wiecznego nie tak jak być powinno...


Tak, w innych krajach żyje się nieco łatwiej a ludzie są milsi, wszystko nie jest taką pierdoloną prowizorką a życie to nie walka o przetrwanie każdego kolejnego dnia w lesie zawiści, wśród tych polskich ojczobójczych spojrzeń.

Okej...

Jednak żyjąc te 35 lat doszedłem do bardzo ważnego wniosku.
Choćbym nawet zasadził drzewo swego życia na australijskiej plaży czy fidżijskim interiorze i tak zawsze będę tą pieprzoną, mityczną polską brzozą!
Nie da się od tego uciec bo nie da się uciec od siebie...


Więc jedyne co mogę zrobić to przestać uciekać!

Dokładnie to samo polecam Tobie!
Nie uciekaj, Polska i tak cię dogoni a przynajmniej się nie spocisz!


Tak, żyję w tym kraju mniej więcej 35 lat, z około 10 letnią przerwą, co już pisałem wcześniej, ale uwielbiam się powtarzać, powtarzać!

I wiecie co...

Jestem normalny!

Nie zwariowałem, nie oszalałem, nie strułem się tym mitycznym sokiem z polskiej brzozy na tyle bym nie wiedział kim jestem, dokąd dążę  i jak się nazywam!

Można być Polakiem, taplać się, nurzać, brodzić, pływać, kąpać w tym pieprzonym polskim piekiełku i nie oszaleć!

Można brodzić w polskim szaleństwie, w polskim absurdzie, w polskiej chędodze, dziesiątki lat wśród ojcobójczych spojrzeń i pozostać normalnym, nie oszaleć!

Żyję w tym kraju 35 lat i jestem normalny!
Nie zwariowałem,znam swoją tożsamość, wiem jak się nazywam i wiem kim jestem!

Pozdrawiam was Rodacy i życzę wszystkiego dobrego na ten nowy 1927 rok!
Oby był lepszy, oby nam się darzyło!

Podpisano,
Kasztanka Piłsudskiego.


Ps.Polska jest całkowicie bezpieczna! Trwały sojusz z Francją i Anglią i układ wersalski gwarantują nam pełne bezpieczeństwo na cały XX wiek a i Hitler nie jest taki zły jak go maluje Picasso!


Ps.Ma ktoś cukier?

Ps.Co to za facet na moim grzbiecie, nie znam typa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz