Jestem chamem.
W końcu jestem z Polski...
Możecie sobie tłumaczyć, mataczyć, możecie się oszukiwać, ale prawda jest jasna i oczywista-jesteśmy Narodem rolniczym-ergo chamskim.
Narodem chamów.
Co ciekawe-jeszcze 100, 200 lat temu słowo cham nie miało pejoratywnego wydźwięku.
Cham pracował na polu i nawet nie obraziłby się na ciebie, gdybyś zawołał do niego:
-Podaj mi radło, chamie.
Ot-słowo jak szlachcic, jak kupiec, raby tej ziemi, rolnicy, chamy.
Mógłbym tu dać całkiem spory wykład o tym jak słowo cham wyewoluowało w bardzo nieprzyjemną obelgę i opisać derywację etymonu słowa cham, ale jako że jest to satyryczny felieton a nie pieprzona praca doktorska z gramatyki porównawczej na Uniwersytecie w Pułtusku czy całym Tusku, więc nie...nie opiszę tego zjawiska.
Ot-bach, trach...Rachu, ciachu i pewnego dnia słowo cham stało się obelgą, wyzwiskiem.
Wyzwiskiem dla większości!
Nie dla mnie.
Ja osobiście nie obrażam się gdy mówisz do mnie-ty chamie!
Zresztą dlaczego miałbym się obrażać?
To stwierdzenie faktu.
To stwierdzenie faktu.
Zresztą na pewno zauważyliście pewną prawidłowość...
Każdy kto mówi-nienawidzę chamstwa, nienawidzę braku kultury, sam jest najbardziej niekulturalną i chamską osobą na świecie!
To stara, jeszcze rzymska zasada-zawsze stajesz się tym, z czym walczysz.
Im więcej z czymś walczysz, tym bardziej tym jesteś i jeżeli tak bardzo nienawidzisz chamstwo, że aż czujesz potrzebę by bezustannie to powtarzać, może znaczyć to tylko jedno-jesteś chamem do kwadratu, do czwartej potęgi, chamem 2x+y razy siedem, chamem najchamszym, jak mawiał Cyceron-chamem pierdolonym.
Ja jestem chamem zwykłym
Ot-zwykłe chamisko.
Nic specjalnego w gradacji chamów.
Przejdziesz koło mnie-powiesz
-O , jaki cham i nawet nie będziesz zgłębiał problemu.
Mój wielki mistrz, Stefan Kisielewski, nazywał siebie chamem dyplomowanym i zawsze gdy ktoś pytał go o dyplom, odpowiadał-pokazałbym, ale jest za bardzo obsmarkany.
Ja niestety nie mam dyplomu z chamstwa i czasem jest mi smutno, przykro; czasem zerkam na ścianę a oczy me chamskie bieżą ku górze...a tam nic.
Dyplomy za zwycięstwa w konkursach poezji, dyplomy za wygrane olimpiady polonistyczne, dyplomy takie, dyplomy siakie,dyplomy owakie...dyplomu za chamstwo-niet!
I myślę sobie wtedy jaki ten świat jest niesprawiedliwy...
Nie docenia się chamów.
Świat przestał dostrzegać wartości najpierwsze...
Świat przestał cenić chamstwo.
Ludzie przestali słuchać góralskiej muzyki...
Ludzie odeszli od tych drobnych, ale jakże ważnych paradygmatów, które powodują, że jesteśmy chamami.
Pewnego dnia...
Ot-zwykły wtorek, zwykła sobota...
Bach, trach...Bum...
I każdy człowiek, każdy pieprzony cham, zgrywa teraz wielkie ą, ę!
Każdy zaczął się uważać za ą,ę,ę!
A nie ma na tym świecie nic gorszego niż cham przebrany za ą!
Nie ma na tym świecie nic gorszego niż prostak ubrany w garnitur ę!
Magnam rem puta unum hominem agere!
Pewnego dnia każdy pieprzony cham zaczął jeść zupę łyżeczką, odstawiać widelczyk z prawej czy tam z lewej(nie znam się, bo jestem chamem)
Zaczął robić milion różnych rzeczy, które w jego mniemaniu świadczą o jego awansie, o jego wyzbyciu się chamstwa i aspiracji do ą i ę.
Widzicie tych ludzi codziennie.
W operach, operetkach, teatrach, kinach, restauracjach.
Pozna ich z kilometra!
Kocham operę, kocham teatr.
I widzę od razu, gdy cham, przebrany za ą,ę hańbi świątynię sztuki!
Jest ubrany w garniturek, udaje zainteresowanie, udaje, że boli go śmierć Hamleta i zdrada Danii... a tak naprawdę myśli wtedy o radle, o żniwach, o dupach. I to czuć...Zwłaszcza gdy myśli o dupach...
Unosi się wtedy zapach chamstwa nad operą czy teatrem.
Zapach chamstwa uperfumowanego.
Uwierzcie-nic na tej planecie nie śmierdzi bardziej niż uperfumowany cham!
Gówno w lesie to rarytas i zapaszek rodem z paryskiej perfumerii, w porównaniu do uperfumowanego chama w operze!
I tu jest wielki dramat ludzkości...
Ludzie chcą porzucać swe role społeczne, chcą być kimś innym niż są w rzeczywistości...
Cham chodzi do teatru, cham przebiera się w garnitur i siedzi w pierwszym rzędzie w operze...
I wychodzisz potem z teatru a tam słoma, słoma, słoma...
Tony słomy...
W każdej polskiej operze, w każdym polskim teatrze, w każdej polskiej restauracji...
W każdej polskiej operze, w każdym polskim teatrze, w każdej polskiej restauracji...
Mi nie wystaje słoma z butów.
Ja jestem po prostu chamem.
W chamskich butach, z chamskim spojrzeniem, z chamskimi myślami, z chamskim językiem, z sacra populi lingua est wymalowanym na chamskiej twarzy.
I radzę wam jedno...
Najważniejsze w życiu jest zdanie sobie sprawy z tego kim jesteś.
Jesteś ą, ę? Super. Przytrzymać ci kreseczkę pod a?
Jesteś chamem? Wspaniale. Bardzo się cieszę, też nim jestem.
Gdy chcesz udawać kogoś innego...
Gdy dorabiasz sobie kreseczki, do a i e i starasz się być wielkim panem, czy wielką panią ą i ę...
To widać!
O boziu...
Jak bardzo!
Widać to tak, że aż bolą mnie oczy!
Że aż wbijają mi się te kreseczki w gałki oczne, moja chamska twarz jest batożona tymi kreseczkami...
To boli! I to nawet nie wiesz jak bardzo!
Nic nie boli bardziej niż...
Życie?
Nie, nie życie!
Nic nie boli bardziej niż cham który domalował sobie kreseczki pod a i e i udaje wielkie ą, ę!
Aaaaaaaaa jak to boli...
Eeeeeeeech tego się nie da opisać!
Idę poczytać poezję, potem obejrzę najnowszy katalog Muzeum Narodowego w Londynie, a wieczorkiem poczytam Cycerona.
-No ale zaraz, zapytasz-jesteś przecież chamem, czy cham ma takie zainteresowania? No dla mnie to dziwne...
Dla mnie też!
Ale cóż...Taka moja chamska natura!
Si ad naturam vives, numquam eris pauper...
Czy jakoś tak...Dokładnie już nie pamiętam, a nie będę odkładał radła by sprawdzić w słowniku...
Gdzie tu się klika-zaoraj pole?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz