wtorek, 28 sierpnia 2018

To dobrze, że Europa jest laicka

Nie mam nic przeciwko religii. Nie jestem wojującym antyklerykałem, nie prowadzę ateistycznego prozelityzmu i jeżeli jesteś osobą wierzącą w cokolwiek to fajnie, szczęść Boże. 
Jeżeli nie chcesz mnie zmusić do tego, abym i ja wierzył w to co ty, oraz jeżeli nie chcesz wyciągnąć moich pieniędzy, z mojej kieszeni, by wspierać twoich Bogów, nie będziemy sobie wchodzić w drogę i ani ja nie uważam się za lepszego, ani ciebie, teisto, nie będę uważać za osobę moralnie i filozoficznie gorszą. Wybrałeś swoją religiancką, teistyczną drogę, więc idź nią, ja idę swoją Drogą i żyje po swojemu.
Właśnie, to clue dzisiejszego felietonu MOGĘ ŻYĆ PO SWOJEMU właśnie dlatego, że Europa XXI jest świecka, że chrystianizm jako ideologia państwowa przegrał, a prawie każde państwo w Europie XXI wieku jest już świeckie.
To przykre, że słówko NIESTETY, dotyczy mojej ojczyzny, Polski, która dopiero ku pełnej świeckości kroczy.
Zapraszam na mój nowy tekst.

Znacie Państwo tych wszystkich prawackich religiantów, tych, co to piszą coś w stylu-Panie święty, co to się porobiło, coraz mniej chrześcijan w Europie...Kiedyś, panie święty, to było lepiej bo wszyscy szanowali Boga, królowały wartości chrześcijańskie i w Europie było tak fajnie i słitańsie i komu to, panie święty, przeszkadzało...
Gówno prawda!
To typowo religiancka bajeczka, do tego łącząca powszechną u człowieka tęsknotę za tym, co było kiedyś i zawsze to co było kiedyś, wydaje się lepsze niż to, co jest teraz.
Sam cierpię na ten syndrom i nawet to co było tydzień temu, wydaje mi się lepsze niż to, co jest dzisiaj. Nawet wczorajsza poranna kawa wydaje mi się lepsza, niż ta dzisiejsza...

Jednakowoż w odniesieniu do Europy zmieniło się wszystko.
Mało kto zdaje sobie sprawę jak wyglądała Europa w czasach dawniejszych, powiedzmy te 300-400 lat temu, gdy nie mogłeś sobie powiedzieć-A, mam dość religii, chrzanie religijne bajania, od dzisiaj zostaję ateistą!
Oczywiście-formalnie powiedzieć tak mogłeś, tylko musiałeś liczyć się z tym, że staniesz się krótszy o głowę, lub też ciało twe popieści ogień i spłoniesz na miejskim rynku jako heretyk, apostata, ateusz.

Naprawdę nie ma za czym tęsknić, Europa zdominowana przez wartości chrześcijańskie była stokroć gorsza!
Rzeź za rzezią, mord za mordem, wojna za wojną i to właśnie wiek XXI i może jeszcze druga połowa XX wieku to najspokojniejsze, najbezpieczniejsze czasy w całej nowożytnej historii Europy.
Żyjemy bezpiecznie w Europie właśnie dlatego, że Europejczycy in gremio odrzucili religijny batog, zerwali kajdany religijnych opresji, wyrwali murom zęby religijnych krat i dzisiaj każdy może wyznawać co chce, robić co chce, żyć jak chce.

Oczywiście i współcześnie tlą się jakieś wojny na ciele matki Europy, ale dotyczą one zupełnych rubieży, a i skala współczesnych wojen jest doprawdy znikoma.
Wschodnia Ukraina, kotłuje się nieco w Kosowie i miałbym problemy z wyliczeniem trzeciej wojny, która aktualnie toczy się w Europie, więc by doliczyć do trzech, zaliczmy w poczet mateczki Europy cały Kaukaz.

Jak to się ma do czasów dawnych, w których każdy, z każdym wojował, w których praktycznie nie było okresów bez rzezi i masakr, a religijna wojna XXX letnia, na niektórych terenach zmiotła w pył całe osadnictwo i stała się matką taktyki spalonej ziemi...

Zawsze w takich momentach, gdy mówię, że to dobrze, że Europa jest świecka, do gry musi wkroczyć jakiś prawak i wtrącić swoje trzy grosze o Islamie i islamskich zamachach.
To sobie porównaj, szanowny panie prawaku, ile ludzi ginie w islamskich zamachach, a ilu ludzi ginęły dziennie w tych cudownych, wyidealizowanych czasach, gdy nad Europą królował krzyż i miecz. Nawet nie ma czego porównywać, ale oczywiście do prawaków nie trafiają nigdy żadne rzeczowe argumenty i 100 osób ginących rocznie w islamskich zamachach to więcej niż około miliona ludzi, którzy zginęli w czasie Wojny XXX letniej, gdy Europa była stokroć mniej zaludniona niż obecnie.


Masz wielkie szczęście, szanowny prawaku, że dane ci jest żyć w XXI wieku, cholerne szczęście.
Mam je i ja i każdego dnia dziękuję świętemu panu tego świata, przenajświętszemu przypadkowi, błogosławionej koincydencji, że urodziłem się w 1980 roku, a nie na przykład w roku 1680.
Gdybym urodził się w 1680 roku, za swój styl życia, swoje poglądy, czy chociażby za ten felieton, zostałbym zamordowany przez religiantów, skończyłbym jak Kazimierz Łyszczyński, zdekapitowany na rynku w Warszawie lub też byłbym spalony gdzieś na stosie w Anglii, gdyby święty przypadek za scenerię mego życia obrał wyspę Wielka Brytania.

Obecnie mogę żyć jak chcę, pisać co chce, wierzyć w co chce i nikt mnie za to nie spali, nikt mnie nie będzie podtapiał, łamał kołem, nikt nie będzie mi za to wyrywał paznokci czy zgniatał kolan, a tak skończyłbym jeszcze ze 300 lat temu.

To dobrze, że Europa jest świecka, laicka, również dla ciebie, kochana osobo religijna.
Masowość, ludyczność, oraz zasada cuius regio, eius religio, zabijała chrystianizm, niszczyła go, bo zresztą co to za wiarą, którą musisz wyznawać, bo inaczej ktoś obetnie ci głowę...

Gdy patrzę na współczesną Europę, a więc na kraje, w których średnio 10% to osoby żyjące wiarą, żyjące religią, uważające chrześcijaństwo za ważną rzecz w ich życiu, myślę, że to właśnie laickość Europy jest tym, co może uratować chrześcijaństwo.
Postawię dość kontrowersyjną tezę-wydaje mi się, że w Czechach i na Słowacji jest więcej żarliwych chrześcijan niż w Polsce, mimo iż w Republice Czeskiej w praktykach religijnych uczestniczy koło 10% ogółu obywateli, ale to właśnie test na żywą wiarę. Większość jest świecka, państwo jest świeckie, a religia nie jest elementem kultury, nie jest zrośnięta z narodową tożsamością, nie jest jajeczkiem, które święcisz raz w roku, ale samodzielnym wyborem, dorosłego człowieka, który decyduje się słuchać nauk Jezusa i iść drogą Ewangelii.

Ilu takich ludzi jest w Polsce, w której w praktykach religijnych uczestniczy koło 40% ogółu społeczeństwa, a więc najwięcej w Europie? Ile osób u nas przyjmuje mszę raz w tygodniu na zasadzie odbębnienia swojego obowiązku, raz w tygodniu, godzinka i na tym kończy się życie religijne wielu polskich katolików.
Nakarmić głodnych?
Napoić spragnionych?
Odwiedzać więźniów?
Pomoc uchodźców? Tfu-tfu-tfu.  Tak mówił Jezus? Jezus zalecał kochać wrogów? Nie kłam Brągiel, zasrany lewaku! Precz z Żydami, pedałami i nachodźcami! 

To dobrze, że Europa jest świecka.
To dobrze, że Polska laicyzuje się, ponoć najszybciej na świecie.
To dobrze zarówno dla ateistów, zarówno dla państwa, dla Polski, ale to również dobrze dla samego chrześcijaństwa, dla katolicyzmu.
Prawaccy faryzeuszy biadolą, drą szaty, jęczą i jojdają jak to mało osób witało Papieża Franciszka podczas jego sierpniowej pielgrzymki do Irlandii.
Dla mnie to dobry znak, bo więcej wart jest jeden sprawiedliwy chrześcijanin, który otwiera serce na Ewangelię, niż 100 tysięcy faryzeuszy.
Tak będzie i w Polsce.
Może jeszcze nie za mojego życia, chociaż któż to wie, współczynnik religijności będzie na poziomie około 10%, Polska będzie świecka, a religię wyznawać będą ci, którzy do niej dojrzeli, którzy chcą iść drogą Jezusa, a nie ci, którzy nią idą, bo tak wypada, bo idzie nią większość, bo idzie nią sąsiad, sąsiadka, szwagier i pani Kowalska.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz