W Lipcu 2018 roku umarła Kora Jackowska. Wybitna wokalistka, wspaniała kobieta, człowiek wolny.
Żyła jak chciała, odeszła na swoich zasadach, a sprawę niewyobrażalnego, prawackiego hejtu na fakt, że Kora nie była osobą wierzącą i pragnęła odejść bez religijnej otoczki i dewocyjnej tromtadracji, całkiem niedawno opisałem tutaj:
Po miesiącu od śmierci Kory, UMARŁ jej ukochany pies, a właściwie suczka-Ramona. Pies rasy Bolończyk. Celowo podkreślam słowo UMARŁ pies, bo to wydawałoby się drobne rozróżnienie pomiędzy UMARŁ a ZDECHŁ, wcale takie drobne nie jest i doskonale wyznacza granicę pomiędzy ludźmi przyzwoitymi, Polakami żyjącymi w cywilizacji europejskiej, łacińskiej, a prawactwem, a więc zdemoralizowanymi, zdegenerowanymi, Turańczykami, dzikim tłumem potomków mieszkańców czworaków, który kota-kopnie, akcję adoptuj pszczołę-wyśmieje, śmieci do lasu-wyrzuci, a pies, w tym zdemoralizowanym, barbarzyńskim świecie prawactwa, nie umiera, tylko zdycha.
Zapraszam do lektury mojego nowego tekstu.
Kochani ludkowie, moi współtowarzysze w człowieczeństwie.
Poza wielkim słowami o kulturze, cywilizacji, barbarzyństwie, istnieje jeszcze coś takiego jak zwyczajna ludzka wrażliwość, a najlepszym testem na ową wrażliwość jest twój stosunek do zwierząt.
Jeżeli w twoim świecie pies ZDYCHA, to nie będziesz moim kolegą, moją koleżanką, nie będziemy się przyjaźnić, nie przyjaźnię się z prawacką patologią.
W moim świecie, pies umiera.
Zresztą nie tylko pies, zwierzęta odchodzą tak jak ludzie, a całkiem możliwe, że i w jakiś swój zwierzęcy sposób przeżywają żałobę, o czym świadczą moje obserwację ptaków, które opłakują swoich rozjechanych towarzyszy w ptasiej niedoli.
Zresztą na temat żałoby w świecie zwierząt powstała cała wspaniała książka Jak zwierzęta przeżywają żałobę
Czytam sobie właśnie tę książkę, wzruszam się tym, jak sroka opłakuje zmarłą srokę i nagle...
Nagle stała się tragedia...Wszedłem sobie do Internetu, odpaliłem Twittera i trafiłem na to:
Największy serwis informacyjny, w telewizji, za przeproszeniem ,,publicznej" poświęcił cały materiał wyśmianiu, wydrwieniu, zmieszaniu z gnojem tego, że ktoś napisał, że pies umarł.
Tym bezczelnym, załganym, bolszewickim propagandystom z TVP nie wystarcza już codzienne opluwanie opozycji i wchodzenie władzy w tyłeczek, zabrali się za opluwanie zwierząt. Jak każdy zdemoralizowany prawacki degenerat, mieli czelność wytrzeć sobie gębę jakąś mityczną ,,polską kulturą", która rzekomo zabrania mówić o tym, że pies umiera i jeszcze ustawić się z pozycji wyższości, że to niby oni uczą, że to niby te prawackie ssyny, uczą nas moralności.
Czarnosecinne, turańskie, prawackie sotnie nienawiści, nie tylko w okrutny sposób obrzuciły błotem ludzi, którzy kochają psy, ale też napluły na Polaków, przedstawiając Polaków jako psycholi, którzy trzymają psy w budach, a gdy pies zdycha, wyrzucają go gdzieś za płot, bo to przecież tylko pies.
Cały materiał trwa około dwóch minut i jest tutaj.
Muszę Państwu powiedzieć szczerze-obejrzałem ten ohydny materiał i mam tylko jedno pytanie...
Ma ktoś miskę, bo będę rzygał?
Wiele widziałem bolszewickiego bełkotu w prawackiej TVP, ale ten materiał jest tak ohydny, tak okrutnie nieludzki i barbarzyński, że jeżeli miałbym więcej pieniędzy, byłbym osobą majętną, wypieprzyłbym telewizor za okno, by po tym, jak opadną emocję wobec prawackiego skurwienia, kupić sobie nowy. Jako że finansowo jest u mnie bryndza, stać mnie tylko na jeden gest przyzwoitości:
Tfu, tfu, tfu, tfu i jeszcze raz tfu!(tu auotor niniejszego felietonu pluje na prawacką barbarię).
O, już mi trochę lepiej...
Szanowni Państwo, kochani.
Mam dwa psy i nawet nie chcę myśleć co będzie, gdy UMRZE mój pies. Jeden albo drugi.
Dla każdego przyzwoitego człowieka, a do grona takich ludzie, staram się nieśmiało aspirować, śmierć psa jest dramatem.
Pamiętam z dzieciństwa swojego wuefistę. Człowieka starej daty, urodzonego jeszcze przed wojną.
Miał psa, cocker-spaniela, który był jego największym przyjacielem.
Gdy pies o imieniu Aga, umarł, pan wuefista przez miesiąc nie był w stanie pracować, chodził osowiały, tak, jak chodzi się po stracie kogoś bliskiego, kogoś, kogo się kochało.
Chcecie tego, czy nie chcecie, zdemoralizowane sotnie prawackich barbarzyńców, pies od tysięcy lat jest największym przyjacielem człowieka i gdy umiera twój najlepszy przyjaciel, normalną reakcją jest żałoba i płacz.
Tak było w polskiej kulturze zawsze, i na królewskich dworach, gdzie nota bene dość często w dworskich pieleszach trzymano właśnie bolończyki, a więc psy tej samej rasy co Ramona, której śmierć stała się asumptem do napisania dzisiejszego tekstu, tak było przed wojną i tak jest teraz. Umiera twój pies, pies którego kochałeś, to tak jakby umierała część ciebie i jeżeli jakaś prawacka bolszewia zaczyna z tego drwić, naśmiewać się, pouczać, że to-panie święty-pies nie UMIERA, tylko ZDYCHA, gnoić tych, dla których śmierć psa jest tragedią, i wmieszać do tego, jeszcze hejt na złych Niemców, przyzwoity człowiek może zrobić tylko jedno:
Tfu, tfu, tfu, tfu i jeszcze raz Tfu. Wracaj do czworaków, bo na mentalnych czworakach już jesteście...
Prawacka barbario, tu jest Polska i tu zawsze pies był najlepszym przyjacielem człowieka, a śmierć psa była ogromną tragedią.
Nie znałem cię, Ramono Sipowicz, ale wiem, że byłaś wspaniałym psem.
Nie ma złych psów.
Są tylko źli ludzie, źle wychowujący psy.
Teraz, Ramono, jesteście już razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz