Budzę się.
Klapek nie zapinam bo mam takie wsuwane.
Robię sobie herbatkę.
Kilka razy spojrzę na budzący się świat i włączam internet.
Oczywiście najpierw jakaś goła baba-starożytni górale mawiali, że dzień, który zacznie się od czegokolwiek innego niż widoku gołej baby, skończyć się musi źle, panocku.
Jako że chwilowo własnej gołej baby nie posiadam, korzystam z błogosławieństw sieci internet.
I gdy ranna powinność gołobabska zostaje spełniona, ruszam w internetowe odmęty by sprawdzić, co tam panocku w polityce.
Najpierw patrzę na serwisy światowe, by sprawdzić co dzieje się na świecie.
Nie żebym był jakieś wielkie ą, ę czy nawet ź, dź, ale fakty są takie, że los tej planety waży się nie w Warszawie czy Krakowie, ale w Waszyngtonie, Moskwie czy Pekinie.
Więc najpierw świat.
Potem nasza piękna Ojczyzna.
Oczywiście nim wezmę się za czytanie naszych polskich wiadomości, łamię Traktat o Redukcji Strategicznych Zbrojeń Ofensywnych i muszę się uprzednio uzbroić w całą paczkę chusteczek higienicznych by nie polec na polu śmiechu czytając te wszystkie jeremiady, jęki, lęki, stęki, sręki i wziewy i wyziewy lemingów pod pisowską okupacją.
Proszę uzbroić się w chusteczki, zapraszam Państwa na krótką opowieść o lemingach pod pisowską okupacją, o lemingach pod okupacją zdrowego rozsądku!
Każdego dnia, już w okolicy godziny 10, ogłaszana jest ostateczna kompromitacja PISU.
Tak koło 11 zawsze jest już ich moralny koniec i faszystowsko-straszystowska pętla zaciska się złowieszczo na ciele Ponowoczesnego narodu.
Potem Ponowoczesny, lemiżny lud, udaje się na lunch i opiat i znowu i w koło Macieju.
Każdego dnia mamy ostateczny koniec demokracji, stężenie hańby w hańbie osiąga swoje apogeum, by następnego dnia karuzela leminżej jeremiady nad końcem Polski, zaczynała kręcić się od nowa.
Zresztą z tym Ponowoczesnym jojdaniem o końcu demokracji, faszyzmie, straszyzmie i totalitarnej dyktaturze jest jak z końcami świata, których za mojego życia było już kilkanaście.
Ostatni taki głośny koniec świata był w roku 2012. Ponoć przewidzieli go sami Majowie i sam profesor doktor Majus Srajus z Tikal.
Koniec świata się odbył, świata już nie ma, tylko tak się dziwnie składa, że nikt tego nie zauważył.
Dokładnie to samo jest z wieszczeniem końca demokracji w Polsce.
Co drugi profesor, którego można sobie wynająć jak call-girl, wieszczy koniec tego, siamtego, owego, a im więcej przedrostków przed psorzym otczestwem, tym większe bzdury ów psor sadzi.
Ostatni jakiś profesorek obsadzał leminżą glebę jeremiadami w stylu, że w Polsce nie ma wolności słowa i jakaś tam kadłubowa instytucjka w rodzaju Reporterów bez Granic(moralnych), chce nałożenia na Polaków sankcji.
Nie wnikam dokładnie o co chodzi, bo jakoś nie bawią mnie psychiatryczne majaki i powidoki, ale grana była tak melodia i większość Ponowoczesnych dziennikarzyn śpiewała, że tak, zaiste, Polacy muszą cierpieć bo to, bo siamto, bo owo.
No to ja się pytam?
Czego nie mogę napisać, co jest zabronione?
I tu takiego Ponowoczesnego Jeremiasza czy leminżego Judaszyka, zatyka jak kibelek w Złotych Tarasach w niedzielę.
Owszem, są pewne rzeczy, których bezkarnie nie można napisać.
Ale tak było zawsze!
Gdy napiszę np. ,,Zabiję cię Mietek!", może mnie zwinąć policja, bo w normalnym państwie nie jest tak, że można napisać wszystko!
To jasne i oczywiste!
Pogróżki, blasfemia, rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji na temat konkretnych osób, zniewagi i tego typu sprawy zawsze były i zawsze będą karane.
Nie zmieniło się nic przez ostatnie lata!
Ale oczywiście cała banda Ponowoczesnych, wynajętych jak call-girl, psorków i cała czereda Ponowoczesnych dziennikarzyków, którzy orać muszą teraz poletka jutubka za marne grosiki, a niegdyś sadzili kocopołki w TVP za grube setki tysięcy, jojda i jęczy, od rana do wieczora.
No wszystko jest źle!
Już sam rachunek prawdopodobieństwa wskazywałby na to, że jeżeli rząd PIS robi np.1000 rzeczy to część rzeczy zrobi się, część dobrze.
Ale nie!
Według leminżych psorków, Ponowoczesnych dziennikarzyn i ich twitterowo-fejsowych antenatów, PIS robi 175% rzeczy źle.
Zresztą nawet zanim PIS zacznie coś robić, już 44 razy obwieszczona jest porażka i ich moralny koniec.
Nawet gdy procedowana jest ustawa o ochronie zwierząt i cel jest tak szczytny, by zwiększyć kary za dręczenie naszych mniejszych braci, to i tak coś się znajdzie by i tu pałować PIS.
Pewnie coś w stylu-Ochrona praw zwierząt to legitymizacja bezprawia w TK i biedroneczki muszą cierpieć, nie tylko dlatego, że są w kropeczki, ale muszą się poświęcić dla sprawy walki o ład konstutycyjny!
Zawsze się jakąś bzdurę wymyśli, odpowiednio opakuje i lemingi to łykną.
Gdy tak słucham tych lemiżnych biadoleń i smędoleń, przypominają mi się wizyty w przychodni.
Jako dziecko byłem dosyć chorowity.
Chodziłem często z Mamą do prowincjonalnej polskiej przychodni.
Prowincjonala polska przychodnia owych czasów to było siedlisko specyficznych ludzików.
Ludziki owe nazywałem zawsze: babuleńki-pierdoleńki.
Siadała tak babuleńka w przychodnianej poczekalni i pierdzieliła, pierdzieliła, pierdzieliła.
Już od czasów Mieszka I, albo przynajmniej Leszka Białego boli ją to, owo, siamto, a nawet owamto.
Wszystko źle, wszystko boli i siedzi taka babuleńka, cały czas pierdoli!
To było dawno, babuleńki-pierdoleńki z moich dziecinnych lat już praktycznie wymarły, ale okazuje się, że postawa wiecznego nie, jest wiecznie żywa i babuleńki-pierdoleńki odrodziły się pod postacią Ponowoczesnych lemingów!
Jako że naturalnym środowiskiem bytowania, naturalnym ekosystemem w którym żerowały na ludzką atencję babuleńki-pierdoleńki, były placówki służby zdrowia, mam pewną radę dla współczesnych wcieleń owych babuleniek.
Drodzy Ponowocześni, drogie leminże dziennikarzyny, który codziennie oznajmiacie nowy koniec demokracji, koniec wolności słowa, koniec wszystkiego.
Dajcież wy nam w końcu święty spokój!
Albo przynajmniej znajdźcie sobie jakieś hobby!
Właśnie-hobby.
Hobby, każdego Ponowoczesnego pierdziela, ze starej babuleńki-pierdoleńki, w anioła przemieni.
Może wędkarstwo, może hodowla gołębi, może zbieranie znaczków?
Cokolwiek innego niż pierdzielenie o tym, jak to demokrację szlag trafił...
Bo inaczej to mnie szlag trafi i zalej mnie krew.
A jak mnie krew zaleje, to kto będzie was batożył, drogie lemingi?

PS. Jeżeliby mnie krew zalała nie tak do końca, tylko połowicznie, to proszę o miejsce w szpitalu obok pani ze zdjęcia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz