sobota, 13 lutego 2016

Według Brągiela Narodu obrażanie

Stałem sobie kiedyś w centrum Londynu i patrzyłem na was.
Nieważna nazwa ulicy, każda ulica ma jakąś nazwę, zresztą nazwy ulic są jak kobiety-najpierw wiele dla ciebie znaczą, a po paru latach nie jesteś sobie w stanie przypomnieć czy to była Teresa, Ewa, Nowy Świat, Marszałkowska czy Picadilly Circus.

Patrzyłem na was, Polacy.
Patrzyłem na nas, Polacy.

Okej-nie ma czegoś takiego jak typowy polski wygląd.
Polak może być niski, wysoki, gruby, chudy, mądry, głupi, może mieć oczy niebieskie, brązowe, czarne czy też mieć jedno oko zielone a drugiego nie mieć wcale, jak za przeproszeniem Karol Bielecki...
Polak może mieć nos mały, duży, kartoflany, orli, może mieć czoło wysokie czy niskie, włosy długie, krótkie, może pachnieć najnowszymi perfumami Christiana Diora czy śmierdzieć beznadzieją popegeerowskiej wioski...
Jednak zawsze...
Powtarzam -kurwa zawsze, zawsze, zawsze poznam Polaka!

Nawet na bezludnej wyspie gdy z oceanu wynurzy się nagle jakiś pan czy,dalibóg o dwa nieba milej widziana, cycata pani, to po jednym spojrzeniu w podtopione oczy będę wiedział czy ciało topielca nasączone było solą polskości, gorejącą w każdej ranie.

Ty też bez problemu rozpoznasz Polaka, tylko musisz nauczyć się jednej, zajebiście ważnej rzeczy.
Musisz nauczyć się patrzeć!

Ale jednak skupmy się na żywych...

Wystarczy mi jedno spojrzenie w oczy i wszystkie karty wyłożone są  na stół, nawet gdy udajesz, że zapomniałeś polskiego i mówisz do mnie,,Excuse me, sir"

Jedno spojrzenie w oczy i cała jaskrawość, jak u pieprzonego Stachury(niech mu ziemia lekką będzie!)



Żaden inny Naród nie ma tak smutnych oczu!
Tak piekielnie smutne oczy może mieć tylko Polak...

Polskość to astygmatyzm!
Gdy Bóg tego świata, wielki pan przypadek wypalił ci w sercu biel i czerwień to zapomnij o tym, że widzisz świat taki jakim on rzeczywiście jest!

Widzisz świat zupełnie inaczej...
A wiesz dlaczego?
Bo...

Polskość to choroba.

Zapamiętajcie sobie te słowa bo dwa razy nie będę powtarzał-POLSKOŚĆ TO CHOROBA!

Śmiertelna.
Przenoszona drogą płciową.
Nie ma na nią lekarstwa.

Masz w sobie ten wirus i będziesz go roznosił.
Ja mam w sobie ten wirus.
On ma w sobie ten wirus, ona ma sobie ten wirus, ono ma w sobie ten wirus.

Ty też jesteś zarażony!

40 milionów zarażonych, a pałeczki Polskości tkwią teraz w pałeczkach Polaków gotowe w każdej chwili do szarży na Somosierre waszych rodni, drogie współzarażone panie.

I wiecie co?
Tak, wszyscy jesteśmy chorzy.
Nie na pieprzonego bluesa, jak śpiewał Sławek Wierzcholski.
Blues to pryszcz, wyciśniesz go jednym ruchem ręki...
Polskości z siebie nie wyciśniesz-wręcz przeciwnie, to ona wciśnie ci się w twoje serce i będzie uwierać, przeszkadzać żyć i spać.

Każdy Polak ma dodatkową komorę serca!
Biało-czerwoną!

Tylko czekać aż WHO wpisze Polskość do rejestru chorób, nada tej chorobie numerek i zaproponuje sposoby leczenia!

Ale wiecie co?

Ja wcale nie chcę się leczyć!

Nie chcę uderzyć tu w żaden mesjanizm, w nuty w stylu Polska Chrystusem czy przynajmniej Wilkenriedem narodów...
Nie, nie, nie!

Chce uzmysłowić wam jedno, drodzy Rodacy.

W świecie w których wszystko stoi na głowie...
W świecie w którym nic nie jest takie jak być powinno...
W świecie skąpanych we krwi, brodzącym we krwi, taplającym się we krwi, w którym nawet podczas pisania przeze mnie tego felietonu zginęło z tysiąc osób, 100 osób wysadziło się w powietrze a Johny Bambo zjadł swoją ciocię na Wyspach Bergamutach...
Gdzie, parafrazując Witkacego, człowiek gębą sra a dupą obserwuje obroty mgławic i gwiazd niebieskich dalekich spirale, gdzie nic nie jest na swoim miejscu jak za przeproszeniem twoje śmierdzące skarpetki walające się po lodówce(no tam nieco wyżej, koło jogurtu i zwłok Madzi z Sosnowca-o tutaj!)...
Nasza choroba jest całkowicie niegroźna a wręcz wzbogaca różnorodność biologiczną naszej planety!

Powiem więcej...
Cieszę się, że jestem chory, cieszę się, że jestem Polakiem.
Jestem dumny ze swojej choroby!

Tak, mam zamiar zarazić nią innych...
W mojej pałce czekają pałeczki Polskości i gdy tylko znajdę odpowiednią kandydatkę wstrzelę jej całe zastępy Chronobacter Polacus.

Ona jęknie z rozkoszy i powie...
Cieszmy się i radujmy bo za dziewięć miesięcy zrodzi się ktoś wielki i wspaniały...
Polak!

Każdego dnia dziękuję nieistniejącemu Bogu, że uczynił mnie Polakiem!

Okej...
Żyjąc gdzie indziej, będąc kim innym, byłoby mi łatwiej, miałbym w życiu lepiej, milej, byłoby słodziutko, milutko jak podczas rzezi w Srebrenicy...
Miałbym weselsze oczy, w moim sercu nie byłoby dodatkowej biało-czerwonej komory a z mojej pałki wyskakiwałaby ochoczo najzwyklejsza sperma, bez żadnych pałeczek Chronobacter Polacus.

I jest to dla mnie wizja straszna!
Wiesz dlaczego...
Bo straciłbym coś co jest dla mnie w życiu najważniejsze...

Siebie.

Polsko...
Jesteś moim piekłem i moim rajem.
Nawet moje łzy są biało-czerwone...
W każdej kropli która skapuje teraz na moje kolana jest szarża pod Somosierrą, jest Powstanie Warszawskie, Powstanie Styczniowe, Listopadowe, jest Sybir i Katyń, jest Stalin i Hitler, jest Piłsudski i Karol Leviteux, są Wiednie Sobieskich, Pskowy Batorych, Bzury uniesień i bzdury najzwyklejszych poranków nad rzeką Odrą...Są porażki i zwycięstwa. Więcej jest porażek. O kurwa-prawie same, nieustające porażki!
Ale i jest jedno zwycięstwo.
Ostateczne.
W jednej małej łzie zaklęte.

Że jeszcze Polska nie zginęła...
Póki my płaczemy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz