Nie, nie o polityce...
Dzisiaj o czymś znacznie ważniejszym-o szacunku.
Ten czy inny polityk przeminie, ta czy inna partia odejdzie na śmietnik historii a my nadal będziemy dla siebie, nie bójmy się użyć tego słowa, chujowi.
Zresztą sprawa nie dotyczy tylko Polski i jest znacznie szersza, dłuższa a nawet głębsza, jednak, jako że nie byłem nigdy na Madagaskarze, w Indonezji czy w Urugwaju, skupię się na tym co znam z autopsji, skupię na Polsce.
Można ubierać sprawę w piękne i wzniosłe, pełne patosu słowa, słówka i półsówka, a można postawić kwestię otwarcie i zapytać-dlaczego w Polsce młodzi nienawidzą starych, starzy nienawidzą młodych,ochroniarze klientów, klienci ochroniarzy, kasjerki ludzi stojących w kolejce, ludzie stojący w kolejce kasjerek; dlaczego dla osoby starszej młodzieniec to gnój, dla osoby młodej osoba starsza to dziadek...no generalnie dlaczego jesteśmy dla siebie wzajem tak chujowi!
Wcale nie chodzi tu o politykę, sprawy społeczne, społeczne podziały o to, że x lubi taką partię, y tej partii nienawidzi i to już jest powód by x nienawidził y i szukał z, a nawet ź by wspólnie nienawidzić y.
Takie dziwne współrzędne nienawiści nad Polską.
I okej...Żeby nie było-podziały są potrzebne w każdym społeczeństwie, każdy normalny kraj jest podzielony społecznie, politycznie, mentalnie, a nawet analnie.
Jednak obawiam się, że poziom pogardy międzyludzkiej w Polsce już dawno przekroczył stany wysokie stanów średnich i trzeba już bić na alarm bo niedługo będzie już za późno.
Odłóż tego bejsbola, uśmiechnij się-zapraszam na felieton o wzajemnym szacunku.
Okej...
Ktoś może pomyśleć-O, Brągiel znowu będzie pieprzył o szacunku, o kwiatkach, bratkach i stokrotkach.
Lud chce mięcha, nie pierdolenia o wzajemnym szacunku! Spadaj na drzewo bo my tu walczymy o demokrację!
Otóż nie, na drzewo nie spadnę bo po pierwsze jest to operacja dość trudna do przeprowadzenia pod względem technicznym i na drzewo to można co najwyżej wejść by ewentualnie z niego później spaść, a po drugie szacunek międzyludzki to nie jest jakieś pojęcie z platońskiej Fedony, z zakresu filozoficznych traktatów o ontologii czy noezie...
Nie, szacunek to coś realnego, całkiem namacalnego...jak pięść na twoim nosie za słowa,, Co się kurwa gapisz?"
Tak, Polska jest krajem w którym ludzka pięść znajduje schronienie na nosie drugiego człowieka po usłyszeniu tego sakramentalnego pytania.
Więc już sam fakt posiadania oczu w kraju nad Wisłą jest dla niektórych prowokacją.
I żeby było jasne po raz drugi! Absolutnie nie jadę tu po Polsce i Polakach! Napisałem setki felietonów broniących Polskę, napisałem dziesiątki felietonów o pedagogice wstydu i uważam, że jesteśmy wspaniałym, wielkim Narodem.
My Polacy!
Jednak nie zmienia to faktu, że nerwy nie są naszą najmocniejszą stroną a trzymanie ich na wodzy leży i kwiczy tak bardzo, że gdyby istniały Mistrzostwa Świata w trzymaniu nerwów na wodzy, bynajmniej nie walczylibyśmy w nich o medale, a raczej lokowalibyśmy się w dolnym rejonach stanów średnich.
Jestem Polakiem, dumnym z Polski...
Wychodzę na ulicę...
Stary patrzy na młodego bykiem.
Jakby każdy młody człowiek tylko marzył by spuścić ten sakramentalny wpierdol komuś starszemu.
Wchodzę do sklepu.
Nie jestem politykiem, więc nie zamierzam nic kraść, lecz zwyczajnie, prostacko, po chamsku, jak stary ciemnogrodzianin, chcę nabyć coś drogą kupna...
I tu już na samym wejściu wita mnie mina ochroniarza...Na twarzy ma wypisane takimi wielkimi literami-WPIERDOL.
Wpierdol ma napisane na twarzy większość polskich ochroniarzy.
Czasem sobie myślę, że ochrona w sklepach nie powinna się czaić, udawać, tylko miast tych pretensjonalnych plakietek-Pan Mietek, w czym mogę pomóc?, powinna nosić tabliczki z napisam-Nie zawracaj pan dupy, tu jest sklep, tu się pracuje, a nie łazi mi taki po sklepie i maca towary...I tak sobie myślę, że ochrona nie nosi w polskich sklepach tego typu tabliczek bo byłyby za długie i to jest jedyny racjonalny powód.
Wpierdol wisi w powietrzu w sklepach, na ulicach, o stadionach nie wspomnę, bo stadion związany jest z wpierdolem w sposób immanentntny jak Lolek z Wałęsą, Pi z Sigmą i Rysiu Petru z obciachem.
Problemem jest to, iż stężenie wpierdolu w polskim powietrzu jest tak wysokie, że IMGW powinno podawać komunikaty w stylu:
-Dzisiaj na warszawskiej Pradze stężenie wpierdolu w powietrzu w górnych rejonach stanów średnich, wieczorem prawdopodobnie się zwiększy, radzimy zaopatrzyć się w kastet.
Sprawa dotyczy większości miast, miasteczek a nawet wiosek.
A nawet przysiółków...
A nawet lasów, gdzie zabłąkawszy się nie trafisz na miłego pana, który poda ci ciepłej herbatki z termosu, lecz jest duże prawdopodobieństwo, że trafisz na myśliwego dla którego i tak dużą wspaniałomyślnością będzie to, że przegoni cię z lasu, a nie odstrzeli jaj...
Właśnie...Wpierdol to nie tylko kwestia wielkich miast, miast nieco mniejszych...
Wpierdol to również sprawa lasów, pól, prowincji...Więc nieuchronnie dochodzimy do konstatacji, że wpierdol jest nawet tam, gdzie diabeł mówi dobranoc, że wpierdol możesz dostać...nawet w dupie...
I nie mam tu jakiś prostych rozwiązań...
Bo nie ma może być rozwiązań prostych na problemy złożone.
Mógłbym uderzyć w puentę w stylu-Bądźmy dla siebie mili, kupujmy sobie kwiatki, uśmiechajmy się do siebie, będzie milusio, śliczniusio i słodziusio jak na pogrzebie twojej teściowej.
Nie, tak nie będzie.
Zawsze pewne grupy społeczne nie będą się darzyć sympatią.
W każdym społeczeństwie, pod każdą długością geograficzną, pod każdą szerokością geograficzną, a nawet pod każdą długością selenograficzną, o ile kiedyś ludzkość osiedli się na księżycu.
W żadnym społeczeństwie nie będzie tak, że wszyscy się będą kochać, miziać po dziubkach i mówić sobie same miłe.
Tak nie będzie, to raz, a dwa-to byłoby kurewsko nudne!
Jednak mam takie marzenie...
Może naiwne...
Pewnie tak...
Chciałbym by człowiek nie widział w innym człowieku wroga.
By kasjerka w sklepie nie patrzyła na klienta jak na najmniej potrzebny puzzel w układance zwanej sklep...
By ochroniarz w sklepie uśmiechnął się do klienta i nie traktował każdego jak potencjalnego poli...znaczy potencjalnego złodzieja.
By młody człowiek nie mówił do człowieka starszeg-Posuń się dziadek, lecz by mówił-Zrobię panu miejsce, proszę pana.
By polskie żony nie były megierami, wiedźmami, by zeszły z mioteł-posprzątaj, wynieś śmieci, zarób, zrób, przynieś...a weszły na miotły-oczywiście kochanie, nie nie boli mnie głowa...
Mam marzenie byśmy nie byli dla siebie tacy chujowi..
Wiem, naiwność, głupota, bynajmniej już nie młodzieńcza...
Wiem...Wojna domowa trwa od wieków i nic nie wskazuje na to by kiedyś nastąpił rozejm...
Wiem, to marzenia dziecka, to mentalność dziecięca, ludzie zawsze będą się żreć, żreć a nigdy ostatecznie się nie zjedzą.
Ale ja ciągle wierzę, że możemy być dla siebie odrobinę lepsi!
Chociaż ociupińkę, odrobinkę, o chociaż kapkę, o milimetr, o kroczek...
Zróbmy ten jeden kroczek szacunku dla drugiego człowieka.
I ten mały kroczek będzie małym kroczkiem dla człowieka...
Ale wielkim krokiem dla ludzkości!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz